Podróżowanie z dziećmi czyli czy tu są skorpiony (cz.2)

W drodze o wiele łatwiej uczyć się geografii.  Mijamy rozległe uprawy: pszenicy, rzepaku albo trzciny cukrowej, bananów i pytania same cisną się do głowy: kto to uprawia, co to jest, dlaczego tutaj,  co dalej z tym się dzieje ... I trzeba razem szukać odpowiedzi: w głowie, w książce, w internecie. Mijamy krajobrazy: bujne lasy, rozpadające się skały, suche zarośla – co to jest, dlaczego tu zielono, a tam pusto, czy tu mieszkają jakieś zwierzęta, dlaczego te, a inne nie ... Poznajemy mieszkańców: jedni otwarci, chętni do rozmowy, sami zagadują, inni skryci, unikają kontaktu. Co sprawia, że jedni ludzie, nawet całe nacje, są zadowoleni z życia, spokojni, a też energiczni i uśmiechnięci; inni napięci, pełni niepokoju lub  obojętni. Rozmawiamy o tym. Razem staramy się to zrozumieć.

Często  dzieci są ekspertami. One tak dużo wiedzą – ze szkoły, z filmów przyrodniczych i i popularnonaukowych, z gazet czy radia. Podczas podróży pojedyncze, oderwane fakty znajdują kontekst. Wiedza zostaje puszczona w ruch. “Mamo, czy w tym kraju mieszkają skorpiony? Bo chyba mamy jednego w łazience ...”. Wszyscy nagle się skupiamy, każdy przypomina sobie co wie – jak naprawdę wygląda skorpion, czy wszystkie są groźne, jak go złapać, by usunąć z łazienki. Przydaje się wiedza filmowa: akcja musi być szybka i zdecydowana. Ciach i już mały skorpion ląduje pod popielniczką, która znalazła się pod ręką. Trzeba go szybko odizolować, bo ktoś sobie przypomniał, że małe mogą być groźne. “Czy pająk z czaszką na grzbiecie jest jadowity?” kluczowe pytanie, gdy sieć z jednym takim odcina nas od basenu. “Z której strony musimy podjechać, by obserwowany obiekt najlepiej prezentował się o zachodzie. Dlaczego Chińczycy jedzą pałeczkami – tego dowiedzieliśmy się kiedyś nad Bugiem, gdy na kempingu okazało się, że nie zabraliśmy łyżek. Zupę wypiliśmy, makaron zjedliśmy przy pomocy zastruganych patyczków.
Podróż to szkoła zintegrowanego nauczania. Wszyscy ćwiczymy zaradność. Uczymy się planować. W grupie, jak nasza – z czwórką dzieci – nieustannie negocjujemy. Trzeba powalczyć o własne zdanie i  uwzględnić zdanie innych.
Dzieci, wiadomo, są praktyczne – przyswajają umiejętności, które są im potrzebne. Coś co nie służy ani zabawie, ani zdobyciu celu nie jest interesujące. A my rodzice, chcielibyśmy, by przyswoiły także trochę uporządkowanej wiedzy: geografia kraju, fauna i flora. Ogłaszamy konkursy. Każdy musi znać i umieć pokazać na mapie 25 określonych miejsc, z każdym związać jakąś informację. W przyrodniczym – uczą się nowych ptaków i ssaków – przynajmniej po 15. Normy przekroczone. Nagrody rozdane.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jak dostać/nie dostać białej gorączki w szkole

Learn now, play later

Metoda pytań i doświadczeń - jak pracujemy w Uniwersytecie Dzieci