Mam talent! MEN też ma swój program dla utalentowanych (cz.2)

Ministerstwo Edukacji Narodowej ogłosiło Rok Odkrywania Talentów. Właśnie się kończy. Bilans?

Wśród konkursów na realizację zadań publicznych, ogłaszanych regularnie w Biuletynie Informacji Publicznej, znalazły się w ostatnim czasie dwa związane z tematyką roku. I dobrze – jest  temat roku, powinny być i pieniądze na jego realizację.

Wylęgarnie talentów?

Celem konkursu na "Program pomocy wybitnie uzdolnionym uczniom" było wyłonienie projektów wspierających uczniów  z wybitnymi uzdolnieniami akademickimi, artystycznymi,  technicznymi, sportowymi lub społecznymi. Na przygotowanie wniosku były raptem trzy tygodnie. Wśród warunków - całą kwotę (od 150 tys. złotych w górę) należy wydać do połowy grudnia, co zważywszy moment wnioskowania oraz okres wakacyjny, de facto oznacza trzymiesięczny okres realizacji projektu.  Kto szybko daje, dwa razy daje – mówi przysłowie, mimo wszystko trudno mi sobie wyobrazić dobrze przygotowany, przemyślany i  ściśle odpowiadający wymogom projekt, przygotowany w takim tempie. Chyba, że dana organizacja ma takie wnioski-gotowce w szufladzie, na wszelki wypadek. Skąd jednak zna warunki konkursu? Funkcjonowanie na rynku grantów i dotacji wymaga umiejętności i determinacji łowcy nagród. Ostatecznie, trzy czwarte całej sumy (700 tys. zł)  trafiło do jednej organizacji.



Drugi temat - „Żyj z pasją” - dzielił się wspólną pulą pieniędzy (łączne 1, 5 mln złotych) z innym przedmiotem konkursu - problematyką przeciwdziałania uzależnieniom. I tu również trzeba było pracować pod podwójną presją czasu: wnioskodawco, ogarnij się w trzy tygodnie i - jeśli pracujesz w ramach kalendarza roku szkolnego - planuj  blitzkrieg: dwa i pół miesiąca realizacji i ewentualnie mała dogrywka w pierwszym miesiącu nowego roku szkolnego. W tym zadaniu preferowane miały być  wieloletnie działania, nowatorskie podejście do rozwoju pasji uczniów, a także wizja trwałości zmian i wypracowanie rozwiązań, które można szeroko zastosować.


Brzmi dobrze, nowocześnie, rozsądnie. I do tego jeszcze, w pierwszej kolejności ogłoszenie (jedno i drugie) skierowane jest do organizacji pozarządowych! To one właśnie, obok innowacyjnych podmiotów komercyjnych, a także szkół niepublicznych wykazują się ogromną inicjatywą w dziedzinie nowoczesnej edukacji. Szkoda tylko, że  mało i pieniądzy, i czasu. Organizacje ubiegające się o dotacje i granty muszą wykazać się talentem łowieckim i gimnastycznym: wybierając tę formę finansowania swoich projektów, organizacja decyduje się na status myśliwego, który bierze cel na muszkę, nie zawsze jednak wraca z wielkim trofeum. Do tego elastycznie się rozciąga, by jednocześnie uchwycić wszystkie warunki konkursu i pozostać w zgodzie z własnymi założeniami i kierunkiem działania.
W tym roku w ramach konkursu otwartego zdarzyło się coś, co zdziwiło, a pewnie i przeraziło, ministerialnych urzędników. W odpowiedzi na ogłoszenie konkursowe przyszło prawie siedemset zgłoszeń, z których trzeba było wybrać około trzydziestu. Ktoś mógłby powiedzić, że to świetnie, bo przy takiej konkurencji wybrane zostaną projekty doskonałe. Zważywszy jednak, że organizacje stające do konkursu nie walczyły o laur najlepszego z najlepszych, tylko o środki na działalność, nie była to szlachetna olimpiada, a raczej wyścig szczurów. Fakt, że kilkaset organizacji: fundacji, stowarzyszeń, towarzystw, szkół, jednostek samorządu terytorialnego w tak krótkim czasie zgłosiło akces do konkursu jest wyrazem ich ogromnej aktywności, pomysłowości, rozpoznania potrzeb, a także masowego braku środków na realizację takich projektów. By podejść do sprawy od jasnej strony, trzeba zauważyć, że kapitał społeczny jest w Polsce niemały. Czy to lokalni radni, czy organizacje pozarządowe obserwują bacznie rzeczywistość, diagnozują problemy i przygotowują rozwiązania. Szczupłość przeznaczonych środków tym razem drastycznie przetrzebiła listę zgłoszeń (gdyby przyjąć, że 25 % z wniosków zasługuje na realizację, a każdy otrzymałby 50 tys. zł dofinansowania bo o takiej kwocie minimalnej była pierwotnie mowa, to fundusz powinien wynosić blisko 9 mln zł, a nie 1,5 mln). Dzięki przyznanym pieniądzom w kilku miejscach dzieci i młodzież popracują nad talentami aktorskimi, uczestnicy Parafiady rozwiną się kulturalnie, odbędzie się kolejna sesja Sejmu Dzieci i Młodzieży, a także ogólnopolski Konkurs Chórów Dzieci i Młodzieży. Z kolei z powodu braku odpowiedniej ilości środków gimnazjaliści nie zrobią swojego programu telewizyjnego, nie odbędzie się projekt badawczy dotyczący tożsamości, nie będą eksperymentować młodzi inżynierowie, nie wykują się  zdolności w kuźni talentów, nie będzie sportu w obiektywie, ani pasjonackiej nauki matematyki poprzez architekturę.
Nie wiem, skąd MEN ma wziąć pieniądze na talenty, wiem jedno – rozbudzone zostały ambicje i nadzieje. A w ludziach rozsianych po całej Polsce budzi się także duch działania. Mam wrażenie, że ministerstwu brak wiary w to, że poza nim samym ktoś potrafi zająć się ważnymi sprawami. Dlatego w naszym gospodarstwie organizacje pozarządowe otrzymują swoją miskę na podwórku, z dala od chałupy.

Rządź i dziel się kompetencjami

Rząd podejmuje mądre i ciekawe inicjatywy, czasami brak mu jednak podstawowej umiejętności lidera: umiejętności podzielenia się kompetencjami. Brak mu także wiary w społeczeństwo obywatelskie, w którym to aktywni ludzie  mają – często świetne -  pomysły dotyczące organizacji różnych sfer życia i w dodatku potrafią je realizować.  Może nie zauważył jeszcze, że z każdym rokiem przybywa wykształconych, mądrych ludzi z inicjatywą – co jest efektem m.in. stabilności państwa i harmonijnego bytowania w europejskim środowisku. Nie wszyscy oni działają w instytucjach publicznych o zagwarantowanych finansach. Wielu podejmuje różnorodne inicjatywy niezależne, wychodząc poza utarte, bezpieczne schematy myślenia i działania. Inicjatywy te często maja swoje korzenie w zapale i społecznym zacięciu, ostatecznie jednak ich realizacja wymaga również środków finansowych. Może więc warto było by uwzględnić ten aspekt w dystrybucji publicznych finansów.



Najważniejszym – najbardziej wszechstronnym, konkretnym i ostatecznie skutecznym - działaniem związanym z rozwojem potencjału polskich uczniów może okazać się rządowy projekt „Opracowanie i wdrożenie kompleksowego systemu pracy z uczniem zdolnym”, którego zadaniem będzie m.in. przygotowanie zmian legislacyjnych, wdrożenie systemu pracy z uczniem zdolnym, upowszechnianie dobrych praktyk, działania promocyjno-informacyjne, uświadamiające specjalne potrzeby edukacyjne uczniów szczególnie uzdolnionych.  W opisie programu znajduje się wzmianka, że w realizację projektu zaangażowani będą np. nauczyciele, rodzice, organizacje pozarządowe itd., de facto jednak jest to projekt ministerialny. Chciałabym wierzyć, że realizatorzy programu skorzystają z szerokiego doświadczenia organizacji, które na własną rękę, niezależnie od publicznych funduszy i oficjalnych rozwiązań, rozwijają dziecięce talenty.
Na plakacie promującym Roku Odkrywania Talentów urzędnik w garniturze wypatruje talenty przez lunetę, jakby nie wierzył, że mogą one być blisko, wśród nas. Tak samo, pod ręką, są ci, którzy talentom pozwalają się rozwinąć. To praktycy, którzy chętnie podzielą się doświadczeniem i wiedzą. Wiadomo gdzie ich szukać: adresy można znaleźć na mapach odkrywców talentów, zamieszczonych na stronie ministerstwa. Zapraszamy.

Święto Wiosny



Jeden z ostatnich akcentów Roku Odkrywania Talentów był szczególny: ministerstwo znalazło sposób na odwieczny problem związany z Dniem Wagarowicza: nielegane święto przemianowano na Dzień Talentów. Co jednak, jeśli uczniowie pozostaną przy swoich dionizjach? Może się okazać, że  dzień poświęcony talentom najlepiej jest przeżyć poza szkołą.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jak dostać/nie dostać białej gorączki w szkole

Learn now, play later

Metoda pytań i doświadczeń - jak pracujemy w Uniwersytecie Dzieci