Halo, Halo, jesteśmy!

 


Któż nie poczuł motyli w brzuchu na brzmienie słów: Silicon Valley  w pierwszych dwóch dekadach XXI wieku?

Zmieniać świat przy pomocy technologii chciało wielu pomysłowych, inteligentnych i przedsiębiorczych ludzi wierzących w siłę algorytmu. I ja uległam temu gadaniu, tej atmosferze, tej gorączce złota. Bo złoto tego czasu to innowacje. Więc, jeśli chcesz zmieniać służbę zdrowia, kulturę, gastronomię, hotelarstwo, motoryzację, transport, rolnictwo, energetykę, krawiectwo, dizajn, kwiaciarstwo, handel - jedź do Kalifornii. Jeśli chcesz zmieniać  edukację - także jedź do Kalifornii, bo Święte góry Ararat, Tai Shan, Uluru i święte miasta Jeruzalem, Mekka i Rzym są teraz w Kalifornii. 

 4 lata temu w okolicach Bożego Narodzenia zaczęło nam w WhyBlueSky świtać, że może zamiast na zachód trzeba ruszyć na południe. Zamiast do rozświetlonych plam na nocnej mapie świata, pojechać ze swoim zapalonym kagankiem do miejsc ciemnych.



 Miałyśmy wtedy platformę ze scenariuszami lekcji, które kochałyśmy: wszystkie przesiąknięte były ciekawością, zaprojektowane wokół dziecięcych pytań takich, jak te:: “Czy mój pies widzi tak samo jak ja?”, “Jak to się dzieje, że mogę rozmawiać przez telefon?”, “ Dlaczego Księżyc czasami wygląda jak rogalik?” Instrukcje do eksperymentów i zabaw naukowych stanowiły ich najważniejszą część.  Wszystkie rozpalały ciekawość i obiecywały naukową przygodę. Ludzie wykrzykiwali: super! i pytali, dlaczego nie zakładamy własnych szkół. Byłyśmy pewne, że mamy brakujące ogniwo, formułę do produkcji złota, że świat czeka. Damy nauczycielom scenariusze lekcji i szkoła się zmieni!  Zamiast nudnego gadania do zaspanych słuchaczy,  ciekawa akcja z roześmianymi dziećmi.


Więc w świat! Tylko dokąd? Najlepiej na jakiś koniec świata. Zamiast kręcić globusem, wysyłamy radosny list do świata: halo halo, JESTEŚMY! Kto chciałby nasze lekcje? Wasi uczniowie nie będą się nudzić! Wy, nauczyciele, nie będziecie siedzieć po nocach nad skryptami. Zrobicie tylko KLIK i magia dzieje się w waszej klasie. Kto, kto chce? List wysłałyśmy za pomocą mediów społecznościowych. Kampania promocyjna ustawiona na Afrykę i wyspy Południowego Pacyfiku, Brazylię i inne odległe południowe destynacje kosztowała grosze.


W odpowiedzi pomachali do nas nauczyciele z Bora-Bora, Fidżi i Vanuatu. Widziałam oczami wyobraźni te klasy w atolach koralowych rysujące w piasku figury geometryczne i testujące w ciepłych wodach przybrzeżnych ile traci na wadze ciało zanurzone w wodzie.


Odezwał się też ktoś z Georgii Południowej na tak dalekim południowym Atlantyku, że tam z kolei wyobrażone klasy pływały na grzbietach wielorybów licząc pingwiny i objętość gór lodowych.

Na mapie Georgii Południowej znalazłam Grytviken - stację wielorybniczą, którą znałam z melancholijnej żeglarskiej piosenki:  Nie ma już wielorybich stad, gryzie rdza harpuna ostrą pikę. Nie ma już ludzi z tamtych lat, dziewiczy wrócił czas do Grytviken. Stacja opuszczona, wieloryby przetrzebione. Georgię zamieszkuje dzisiaj kilkadziesiąt osób. Pewnie napisał do nas jedyny nauczyciel na wyspie.


Ale to nie południowy Pacyfik i nie południowy Atlantyk machał do nas najmocniej. W meczu kontra reszta świata wygrała Nigeria. Tsunami entuzjastycznych zgłoszeń sprawiło, że trudno już było myśleć o innych kierunkach. Nigeria wygrała dziesięć do jednego. 

 

Zaczynamy korespondować z kilkoma nauczycielami i właścicielami szkół.

Oni do nas: szkoła musi być na miarę liderów przyszłości!

My: najważniejsza jest dziecięca ciekawość!

Oni: Trzeba uczyć krytycznego myślenia!

My: najpierw muszą być uwzględnione potrzeby dziecka, a nie curriculum!

Oni: szkoła musi być na miarę XXI wieku!


W pełni się rozumieliśmy. Przynajmniej, tak nam się wydawało. Może nie w pełni, bo angielski z okolicy równika był wówczas dla nas nie do pojęcia. Słyszałyśmy jednak ten entuzjazm i gotowość rozpoczęcia programu jutro, a nawet jeszcze dziś.


Wysłaliśmy nauczycielom kilka pierwszych scenariuszy lekcji. MIeli je zrealizować z uczniami i udokumentować lekcje zdjęciami lub krótkim nagraniem. Na ich podstawie, mamy ocenić, czy wszystko jasne, czy się nadaje. Mamy mnóstwo pytań. Ciekawe, jakich materiałów użyją. Nasze lekcje zawsze wymagają prostych pomocy naukowych, które da się znaleźć w kuchni albo nawet w koszu na śmieci. Jakie pomoce edukacyjne oferuje nigeryjska kuchnia?


Po tygodniu przyszły nagrania. Przykleiłam się do ekranu komputera. Za chwilę zobaczę dzieci w klasach w Ibadanie i Kadunie czyli na końcu świata, które z   n a s z e g o scenariusza uczą się jak działa telefon. Na nagraniu dzieci siedzą w ławkach, patrzą na nauczyciela i na tablicę. Nauczyciel mówi, mówi, mówi, co czas jakiś pokazując na kartkę przyklejoną do tablicy. Nic nie rozumiem. Gdzie scenariusz? Gdzie budowanie telefonów z kubków i sznurka? Gdzie stawianie i obalanie hipotez? Dlaczego ten nauczyciel tyle gada? Dlaczego dzieci nic nie mówią i nic nie robią, tylko patrzą. Co to za kartka?! Patrzę, patrzę, obraz powiększam. Czy to wydruk? Nie, to ręcznie przepisany scenariusz lekcji!!! Nauczyciel opowiada dzieciom jak można zrobić telefon z dwóch plastikowych kubków i jak dźwięk będzie wędrował po sznurku. Na dowód, że to prawda, pokazał dzieciom kartkę, na której to wszystko było napisane.




W pierwszej chwili złapałam się za głowę! Przecież ten nauczyciel miał przynieść do klasy te kubki i te sznurki, a dzieci miały budować telefony. Przecież daliśmy im tekst z instrukcją! W drugiej chwili puknąłem się w głowę: nauczyciel zrobił dokładnie to samo, co my zrobiliśmy: dał dzieciom kartkę z instrukcją. W trzeciej chwili, w głowie zaświeciła mi się żarówka:  jeśli chcemy, by nauczyciele konstruowali modele, eksperymentowali, obserwowali i wyciągali wnioski z uczniami, najpierw to my musimy konstruować, eksperymentować, obserwować i wyciągać wnioski z nauczycielami. Jeśli chcemy nauczyć ich metod aktywnych, sami wcześniej musimy użyć aktywnych metod w pracy z nauczycielami. 



Jeżeli nauczyciel kilkanaście szkolnych lat spędził na słuchaniu wykładów jako uczeń i student pedagogiki albo kursant studium nauczycielskiego, jeżeli młoda nauczycielka latami obserwuje doświadczone koleżanki i kolegów nauczycieli gadających przy tablicy, a potem sama praktykuje to gadanie przez rok, pięć czy dwadzieścia lat, to jak ma nagle rozdać uczniom kubeczki wraz ze sznurkami i jak ma animować konstruowanie, doświadczanie i dyskusję na temat obserwacji?! No jak?!

 



Robimy zwrot: zamiast scenariuszy lekcji dla uczniów, przygotowujemy szkolenie: zabawy, eksperymenty, inscenizacje dla nauczycieli, aby sami mogli doświadczyć radości uczenia się. I ruszamy w świat. Na południe. Do Nigerii.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jak dostać/nie dostać białej gorączki w szkole

Metoda pytań i doświadczeń - jak pracujemy w Uniwersytecie Dzieci

Mr Lee, I would like to visit your school