2045: Odyseja kosmiczna

                                                                              stopklatka.pl

Za dwa tygodnie Uniwersytet Dzieci będzie obchodzić 8 urodziny. Gdy zapadła decyzja o jego powołaniu poszliśmy do kilku krakowskich szkół i z pomocą nauczycieli klas I, II i III zapytaliśmy dzieci, czego chciałyby dowiedzieć się od naukowców. Wśród pytań na które do dzisiaj jesteśmy winni dzieciom odpowiedź, jest to: Kiedy będziemy wszystko wiedzieć?

W pierwszej siedzibie Uniwersytetu Dzieci, w starym Podgórzu, pytanie to przez kilka lat widniało na tradycyjnej czarnej tablicy. Nie odważyliśmy się na nie odpowiadać.

W dzieciństwie uwielbiałam science-fiction. Czytałam wszystko, co wpadło w ręce. Potem - na pewien czas - wyrosłam z tych, jak zaczęłam myśleć, bajek dla małych i dużych dzieci.
Dzisiaj pomysły na miąrę tamtej literatury i kina pojawiają się w realnym świecie. Gwałtowny rozwój nowych technologii: rzeczywistość rozszerzona, samochody bez kierowcy, planowane podróże na Marsa, organy do transplantacji drukowane na drukarkach 3D, to wszystko jest możliwe już teraz albo za chwilę, a rozmachem, fantazją i odwagą dorównuje wizjom literackim i filmowym. Pojawiła się również precyzyjna odpowiedź na pytanie z naszej czarnej tablicy. Kiedy będziemy wszystko wiedzieć? W roku 2045.

Postęp technologiczny dokonuje się od początku istnienia ludzkiego gatunku. Początkowo interwały pomiędzy przełomowymi wynalazkami trwały długie tysiąclecia. Pierwsze narzędzia kamienne – 2 i pół miliona lat temu, ogień – 790 tys. lat temu, koło - 6 tys. a pismo 5 tys. lat temu. Postęp jednak systematycznie przyspiesza dążąc, jak niektórzy twierdzą, do Osobliwości: druk XV wiek, maszyna paowa – pocz. XVIII, żarówka – 1879 … samochód, telefon, konserwy, samolot, reaktor jądrowy, komputer … XIX I XX wiek są już upakowane kluczowymi datami. I choć ten ostatni skończył się nie tak dawno, mamy świat 2.0 inny od tego, co było wcześniej. Osobliwość to punkt, w którym dzięki postępowi człowiek przekroczy swoje ograniczenia biologiczne. Stworzona przez niego sztuczna inteligencja będzie wymyślała dalej to, czego nasz ograniczony mózg wynaleźć nie był w stanie.

Zdefiniujmy maszynę ultrainteligentną jako maszynę, która przewyższa intelektualnie każdego człowieka. Skoro projektowanie maszyn jest jedną z prac umysłowych, maszyna ultrainteligentna mogłaby projektować jeszcze lepsze maszyny. Byłaby to bez wątpienia eksplozja inteligencji, która pozostawiłaby człowieka daleko w tyle. Maszyna ultrainteligentna będzie ostatnim wynalazkiem człowieka. (Wikipedia)

To w latach 60. XX w. Irving J. Good – matematyk, kryptolog i konsultant technologiczny Stanleya Kubrica przy kręceniu Odysei Kosmicznej

Wkrótce stworzymy inteligencje większe niż nasze własne. Gdy to się stanie, ludzka historia osiągnie pewną osobliwość, intelektualny punkt przejściowy tak nieprzenikniony jak zakrzywiona czasoprzestrzeń w środku czarnej dziury, i świat przestanie być dla nas zrozumiały. (Wikipedia)

To matematyk i pisarz sci-fi Vernor Vinge, w latach 80.

Wynalazca, wizjoner i futurolog Ray Kurzweil przewiduje, że połączenie robotyki, nanotechnologii i genetyki, a przede wszystkim rozwój silnej sztucznej inteligencji spowoduje osiągnięcie Technologicznej Osobliwości, która wpłynie na ludzkie ciało i umysł, umożliwi nieśmiertelność lub prawie nieśmiertelność i radykalnie poszerzy możliwości ludzkiego umysłu. Nastąpi to według niego już w 2045.

Nie wszyscy kibicują Kurzweilowi. Są tacy, którzy boją się sztucznej inteligencji jak diabeł święconej wody. Bo niby dlaczego inteligencja doskonalsza niż nasza miałaby się nami przejmować? Czyż nie powinna raczej udoskonalać samej siebie, nie w imię sukcesu gatunku ludzkiego, lecz swojego własnego niepojętego dla nas interesu. Swoje obawy głośno zaczęli wyrażać nawet wpływowi ludzie, którzy doprowadzili nas do obecnego punktu: Bill Gates i Elon Musk. Stephen Hawking uważa, że superinteligencja będzie w stanie sama się przeprogramować i wykorzystać przeciw nam samym naszą biologiczną ewolucyjną powolność tak, że w końcu człowiek sam siebie będzie musiał wpisać do czerwonej księgi ginących gatunków.

Są i tacy, którzy mówią, że nie ma się czego bać, bo okres najszybszego rozwoju ludzkość ma już za sobą a roboty mądrzejsze od człowieka na zawsze pozostaną w kinie.

Zmiana jest wpisana w ten świat. 200 milionów lat temu w mózgach ssaków wytworzyła się ta część kory mózgowej, która odpowiedzialna jest za pamięć, myślenie, przetwarzanie informacji, porozumiewanie się – kora nowa. Ssaki szybko, to znaczy w ciągu kilkudziesięciu milionów lat, zaczęły uczyć się dookolnego świata. W końcu, na drodze ewolucji, wyłoniły się humanoidy, które systematycznie, dzięki szarej substancji schowanej pod czaszką, udoskonaliły przetwarzanie informacji. I to zostało im do dziś – pozyskiwanie I przetwarzanie wiedzy. Kurzwail w swoim wystąpieniu na Konferencji TED opowiada, że następny skok ewolucyjny zakresie poznawania oprze się o technikę, która umożliwi przekroczenie ograniczeń czaszki. Internet podłączony prosto do mózgu zleje z nim inne źródła wiedzy, które staną się prawdziwym mózgiem zewnętrznym, który będziemy zagospodarowywać własnymi myślami. Czeka nas myślenie hybrydowe: biologia z techniką stanowiąca jedność. Brzmi to jak czysta fantazja. Jednak od pojawienia się Google Glass już nic nie jest jak dawniej. Chwilowo wycofano się wprawdzie z ich produkcji (strach przed masowym uwolnieniej informacji?) jednak tak zaawansowane połączenie rzeczywistości realnej i wirtualnej, nieustanny dostęp do internetu, dźwięk przekazywany prosto do czaszki – to wydłubanie dziury w ścianie oddzielającej nas od innej rzeczywistości.


Jakkolwiek by nie było, świat, który oddajemy naszym dzieciom jest/będzie -radykalnie inny od tego, jaki dostaliśmy od poprzednich pokoleń. Laptop, smartfon, konsola do gier odciągające uwagę od realności własnego pokoju czy świata za oknem to dopiero początek. My, zatroskani dorośli, rodzice, nauczyciele, wychowawcy i opiekunowie, czujemy się rzecz jasna odpowiedzialni za pokolenie dzieci. Chcemy je przygotować do świata, który nadchodzi. To karkołomny wysiłek. Wygląda to trochę tak, jakby nasi przodkowie bez ognia, koła, toporka, strzelby, radia, kina przygotowywali syna I wnuka do życia w czasach dżinsów, coca-coli i pędzących 600 km/h pociągów. Czy my w ogóle jesteśmy coś w stanie zrobić? Czy jest jakiś ponadczasowy plecak z podstawowym wyposażeniem, który możemy założyć im na plecy, zanim wyślemy ich w ten nowy świat? A może jedyne co możemy zrobić, to wypełnić sobie i im czas, szukać rozmaitych zajęć, do tego momentu, gdy w końcu sami wezmą za siebie odpowiedzialność? Przyglądając się dzisiejszej szkole, mam wrażenie, że wszyscy właśnie to robimy – spełniamy swój obowiązek wychowawczej krzątaniny. I tylko tyle. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jak dostać/nie dostać białej gorączki w szkole

Metoda pytań i doświadczeń - jak pracujemy w Uniwersytecie Dzieci

Learn now, play later