Houston, mamy problem
Czytam raporty i opracowania. Na przykład taki sprzed 10 lat pod tytułem Przygotowani czy nie: Matura, która się liczy. Piszą w nim, że zarówno pracodawcy, jak i uczelnie oczekują od maturzystów więcej niż kiedyś. Obecne założenia szkół średnich są całkowicie niewystarczające i totalnie nie korespondują z wymaganiami.
Raport wyjaśnia, że głównym problemem przed którym stoi obecnie system szkolnictwa jest to, że absolwenci szkół średnich nie otrzymują właściwej wiedzy i umiejętności niezbędnych do pracy i tym bardziej do osiągnięcia sukcesu.
Raport dotyczy amerykańskiego szkolnictwa, ale nie brzmi egzotycznie. Debata na ten sam temat przetacza się teraz przez polskie media.
Rozmawiam z pracodawcami - i tu, i tam: młodzi ludzie, po studiach, zupełnie nie są przygotowani do realnego życia. Rozbijają się o konkretne, niekoniecznie duże problemy. Nie potrafią współpracować. Są jak dzieci we mgle. Do tego brak im wytrwałości, poddają się przeszkodom bez walki. A do tego brak inżynierów, przede wszystkim tych od programowania.
Houston, mamy globalny problem.
I w Ameryce, i w Europie w edukacji przemeblowania. Ujawniają się konflikty interesów: więcej nauk przyrodniczych to konieczność, ale jak żyć bez humanistyki? Przy okazji batalia o uniwersalia: czy szkoła oparta o potrzeby jednostki, podążająca za nią, pochylająca się nad każdą potrzebą, talentem, problemem, dysfunkcją (generalnie – model zachodni) czy też szkoła twarda, wymagająca wysiłku, podporządkowania się, wytrwałości (ogólnie – szkoła wschodnia). Wszyscy myślą, próbują. Czaszki parują. Kto wymyśli, ten poniesie dalej olimpijski znicz.
Amerykanie - na pozór spokojni: gospodarka jako taka a dyktatorzy cywilizacyjnych trendów to swoi. Podskórnie jednak obawy: uniwersytety z elitą najlepsze na świecie, szkoły – poniżej przeciętnej rozwiniętego świata. Kto więc przejmie pałeczkę w biegu pokoleń?
Europa – na wierzchu dumna dorobkiem, korzeniami, kulturą, w środku jednak niepokój czy nie jest zbyt leniwa, czy jest wystarczająco twórcza, czy wątek socjalno-parlamentarny, który każe dogadać się wszystkim i wszystkich uwzględnić, pozwoli w ogóle ruszyć z miejsca.
Azja – tygrysy z krwią na zębach, ale czy tylko mocne czy też sprytne.
Jeśli chodzi o edukację wszyscy wiedzą, że właśnie eksplorujemy kosmos. Nowe przestrzenie, inne rakiety. Generalnie: ma być inaczej niż było do tej pory. Potrzeba więc odwagi, mocy, nowoczesnych rozwiązań. Niektóre wyprawy wysadzają pilota. Nauczyciela. Uczniowie lecą sami, bo nowe technologie są ich żywiołem. Inne – chcą lecieć na kogucie w imię fantazji albo tradycji. Ciekawe, kto ostatecznie będzie mieć rację.
O edukacji dużo się gada. Ale dzieje się też dużo: nowe podstawy, wymagania, metody i cele. I bardzo dobrze. Ruch to zdrowie. Nawet jeśli nie wszystkie misje skończą się sukcesem, dowiemy się więcej o tym, w jakim kosmosie żyjemy.
W końcu Apollo 13 nie osiągnął założonego celu, ale zbadał przynajmniej jak daleko człowiek może odlecieć od Ziemi.
Komentarze
Prześlij komentarz