Wiele hałasu o edukację

Bardzo mnie cieszy to, że edukacja zajmuje tyle uwagi i tak ważne miejsce zarówno w życiu publicznym, jak i w mediach: jedna z pierwszych debat kampanijnych miała dotyczyć edukacji, a szkolne tematy w przddzień  roku szkolnego wjechały nawet na główną stronę GW.
Martwi mnie brak całościowego oglądu tematu szkoły. Zdecydowanym błędem jest zmiana jednego, któregokolwiek, klocka w całym złożonym systemie bez wizji całości. Jak odpowiedzieć na pytanie czy dobrze, by sześciolatki poszły do szkoły, bez jasności, czemu to ma służyć. Jak ustosunkować się do rozwiązań dotyczących ciężkiego tornistra i dygitalizacji podręczników, gdy proponowane rozwiązania są często sprzeczne? W przypadku ciężkiego tornistra dyrektorzy szkół mieli zakupić szafki do przechowywania podręczników. Pomysł cyfryzacji zakłada, że podręczniki papierowe w dużej mierze znikną. Po co więc szafki?
Alice Springs w sercu Australii - tutaj powstała pierwsza szkoła nauczania na odległość. Na zdjęciu studio, z którego nadawane są lekcje na żywo.

Na świecie wymyślono już wiele różnorodnych rozwiązań, przetestowano je, wyciągnięto wnioski. Jest z czego korzystać. W Wielkiej Brytanii dzieci w ogóle mogą nie mieć tornistrów, bo wszystkie materiały są w szkole. W australijskim outbacku mogą wcale nie chodzić do szkoły, tylko uczestniczyć w radiowo-telewizyjnych i internetowych lekcjach (i osiągać przy tym lepsze rezultaty, niż ich koledzy spotykający się w klasie). Ważne, by mieć całościowy obraz i jasną wizję, która następnie będzie konsekwentnie realizowana poprzez konkretne działania. Żyjemy w okresie permanentnej zmiany. Nie wiadomo, czego się spodziewać, nie wiadomo „co jeszcze wymyślą”. Zmian boją się nauczyciele („w nowym roku szkolnym najbardziej sobie życzę stabilizacji”), rodzice („nie wiem, czy szkoła sobie poradzi z nowymi wyzwaniami, nie mam zufania; nie wiem czy moje dziecko poradzi sobie z egzaminami, nie wiem czy będzie przygotowane  na nowe wymagania”). Teraz zaczęli się bać wydawcy („zburzy się ustabilizowany rynek wydawniczy”). Może najmniej boją się sami uczniowie – oczywiście do pierwszych sprawdzianów.

Czy więc należy wszystko zostawić tak jak jest, by nie było gorzej? Zmiany są konieczne, nie tylko te w szkole, bo w Polsce po okresie przeobrażeń ustrojowych, teraz przeobrażamy się cywilizacyjnie.

Te same procesy dotyczą szeroko pojętej edukacji. Patrzymy sceptycznie na zmiany, myśląc w czyim interesie one zachodzą i jaki chaos wywołają.

Mówiąc o szkole jako takiej, myślimy o około 28 tys. placówek – jest to więc największe przedsiębiorstwo w kraju. Zmiany w tak rozczłonkowanym organizmie muszą być niezwykle dobrze przemyślane i spokojnie przeprowadzone. Tu nic się nie da zrobić z dnia na dzień, a może nawet z roku na rok. Uruchamiane procesy muszą mieć swój czas i zasoby, dzięki którym się zrealizują. Tymczasem z docierających poprzez media informacji można odnieść wrażenie, że wielkie, strategiczne plany wdraża się w działanie zaraz po burzy mózgów.

Jeden z tematów przewijających się przez łamy GW już od roku, buchnął świeżym płomieniem w przeddzień roku szkolnego. Nowe technologie w szkołach – tym razem od strony podręcznika, a więc podstawowego, przynajmniej do niedawna, źródła wiedzy dla ucznia. Ministerstwo Edukacji Narodowej domaga się od wydawców digitalizacji podręczników, by w ten sposób zbliżyć się do świata i odchudzić tornister. Wydawcy są niechętni, bo obawiają się destsbilizacji rynku - przede wszystkim poprzez nielegalne kopiowanie. Zabezpieczenie własnych, wydawniczych interesów w tej sytuacji może skutkować podniesieniem cen podręczników w obu wersjach. To już zapowiedź samospełniającej się przepowiedni – podniesienie cen na pewno zachęci do kopiowania.


Jakich umiejętności potrzebować będzie dzisiejszy uczeń, gdy wejdzie w dorosły świat? Trudno w dzisiejszym pędzącym świecie to zadekretować, ale wystarczy cofnąć się pamięcią 5, 10, 15 lat wstecz by zobaczyć trendy. Jednym ze słów kluczowych jest informacja. Musimy sobie z nią radzić: szukać, wybierać, opracowywać. Czy dzieci i młodzież nauczą się tego korzystając z ograniczonych zasobów, zamkniętych w papierowym podręczniku? Wątpię. Nie nauczą się również z zamkniętej platformy cyfrowej. Już zresztą obecnie mądrzy i twórczy nauczyciele wykraczają poza podręcznik, traktując go przede wszystkim jako kręgosłup przekazywanej wiedzy, obudowany tkanką zasobów pozyskiwanych z innych źródeł. Czasem zakup podręcznika należy tylko do kategorii „obowiązek”, bo podręcznik trzeba mieć. Moja córka-licealistka porządkując materiały szkolne po zakończonym roku szkolnym wygospodarowała sporą kupkę ledwo napoczętych podręczników: „ten zrobiliśmy najwyżej w połowie, z tego przeczytaliśmy dwa teksty, a z tych zbiorów zadań wcale nie korzystaliśmy”. Potrzebna jest nie tylko zmiana nośnika.  Przede wszystkim przemyśleć trzeba koncepcję.

Człowiek współczesności (i zapewne przyszłości) to człowiek aktywny – potrafiący podejmować różne działania. Wymyśla, kreuje a potem potrafi to zrealizować. Nie nauczy się podejmować inicjatywy, nie nauczy się skutecznego działania, jeśli w klasie będzie tylko siedział, słuchał, notował. Nawet, jeśli zeszyty zastąpią komputery.
Potrzebne jest nie tylko wprowadzenie nowych technologii. Potrzebna jest zmiana sposobu prowadzenia lekcji.

Pamiętam pytania sprzed kilku miesięcy, gdy dużo mówiło się o laptopach dla uczniów. Pytania były w dużej mierze techniczne: kto ma je dostać pierwszoklasista, czwartoklasista, gimnazjalista, a może nauczyciel. Najpierw odpowiedzmy sobie na pytanie, co zmianami chcemy osiągnąć.

Jestem zwyczajnym użytkownikiem nowych technologii – używam ich zarówno do pracy, jak i do życia. Podobnie moje dzieci. Nie wyobrażam sobie, by miały szukać informacji tylko w ciężkich tomach PWN-u. Książki jednak są w całym domu, całe stosy książek. Gdy wyjeżdżaliśmy na wakacje, jak zwykle zapakowaliśmy więcej kilogramów książek, niż pozostałego bagażu. Zabraliśmy jednak też – po raz pierwszy, audiobuki i tablet – do notatek z podróży, które od razu można było umieszczać na blogu i dla internetu, który był ważnym źródłem informacji podróżnej. Kiedyś podróżowaliśmy tylko z papierowym przewodnikiem – ciężkim i niezupełnie aktualnym. Teraz nie wyobrażam sobie, że  nie korzystam w podróży z zasobów internetu. Nie z jednego, choćby najlepszego serwisu, nie z cyfrowej wersji dawnego przewodnika, ale właśnie z szerokich, wielojęzycznych, oferujących różnorodne informacje niezliczonych stron www. To jest dzisiejszy trend, tyle dziś możemy powiedzieć o zmianach zachodzących w świecie. Szkoła powinna, musi, nauczyć uczniów żyć w takim świecie.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jak dostać/nie dostać białej gorączki w szkole

Learn now, play later

Metoda pytań i doświadczeń - jak pracujemy w Uniwersytecie Dzieci